24.10.2010 - Moc Modlitwy

Idź do spisu treści

Menu główne

24.10.2010

Godzina Łaski > Przeczytaj

ZMOWA MILCZENIA EPISKOPATU O PRAWDZIWYCH FAKTACH KORONACJI NMP NA KRÓLOWĄ POLSKI.

W 402-lecie objawień Sługi Bożego
o. JULIUSZA MANCINELLEGO SJ w Neapolu.
ks. Ksawery Wilczyński; fragmenty.
-szukam-
Coś bardzo ważnego, w powyższym temacie, zaczęło się w Rzymie w nocy z 14 na 15 sierpnia 1568r., kiedy Maryja Wniebowzięta brała do nieba swojego ulubieńca św. Stanisława Kostkę. Tamże bezpośrednim świadkiem jego życia i śmierci był również o. Juliusz Mancinelli SJ. Dokładnie 40 lat później, tak samo wieczorem 14-VIII-1608 r. w Neapolu będzie Mancinelli widział Maryję przed którą klęczał w/w Święty reprezentujący naszą Ojczyznę. Pragnął on pozdrowić Ją takim tytułem, jakim jeszcze nikt Jej nie uczcił. Wtedy Maryja powiedziała : Dlaczego nie nazywasz mnie Królową Polski? Ja to królestwo bardzo umiłowałam i wielkie rzeczy dla niego zamierzam, ponieważ osobliwą miłością do Mnie płoną jego synowie.
W krótkim czasie potem, za pozwoleniem swych przełożonych, którzy objawienie to zbadali, Mancinelii przekazał tę radosną wiadomość ks. Piotrowi Skardze i jezuitom w Polsce. Oni z kolei donieśli o tym królowi.
Wkrótce wiele zwycięstw jakie odnieśliśmy nad naszymi wrogami, dokonało się za wstawiennictwem św. Stanisława Kostki, którego wprost o to proszono, zwłaszcza w związku z Chocimiem , czy Beresteczkiem.
O. Juliusz miał już 72 lata, kiedy objawiła mu się Matka Boża, lecz pomimo swego podeszłego wieku postanowił odwiedzić ten kraj , który Maryja szczególnie umiłowała. Wybrał się więc piechotą do
Polski. 8 maja 1610 r. doszedł do Krakowa, gdzie był entuzjastycznie witany przez króla i wszystkie stany. Swoje pierwsze kroki skierował do Katedry Wawelskiej . Tutaj ponownie ukazała mu się Maryja w wielkim majestacie i powiedziała:
Ja jestem Królową Polski. Jestem Matką Tego Narodu, który jest mi bardzo drogi więc wstawiaj się do Mnie za nim i o pomyślność tej ziemi błagaj Mnie nieustannie, a Ja będę ci zawsze, tak jak teraz miłosierną.
Na pamiątkę tego wydarzenia w 10-tą rocznicę śmierci Sługi
Bożego Mancinellego w 1628 r. mieszkańcy Krakowa umieścili na wieży kościoła Mariackiego koronę.
Gasł dzień 15 SIERPNIA 1617 r. i kończyła się uroczystość ku czci Wniebowziętej. Zwolna słońce chyliło się ku zachodowi. Na falach morza i Zatoki Neapolitańskiej rozpostarła się olbrzymia smuga światła, rytmicznym ruchem wód idąca w dal ku słońcu. Neapol patrzył na morze i śpiewał.
Dzwony we wszystkich świątyniach już umilkły. Nawet w kościele Gesu Nuovo, należącym do Towarzystwa Jezusowego, zakończyła
się uroczysta procesja wśród dźwięku dzwonów i śpiewu litanii do Bogarodzicy.Po ukończeniu procesji razem z braćmi zakonnymi powrócił do swej celi 80-letni starzec, jezuita, ks. Juliusz Mancinelli.
Długoletni misjonarz na Wschodzie, szczególnie w Konstantynopolu, wsławiony świętością życia, od lat kilku mieszkał w Neapolu, oddany modlitwie po całych dniach i nocach.
Nie pomijał jednak i publicznych procesji, które lubił. Dziś w prawdzie czuł się nieco słabszy, a procesja trwała dłużej, ale poszedł na nią. Dzień Wniebowzięcia przypominał starcowi najpierw rocznicę śmierci św. Stanisława Kostki, którego kochał i starał się naśladować.
Wśród cnót świętego „małego Polaka", jak go nazywano, jaśniała niezwykłym blaskiem jego miłość i cześć dla Królowej nieba. Nazywał Ją najmilszą Matką swoją , dla Niej starał się wynajdywać nowe, nieznane dotąd tytuły. Tę właśnie cnotę jego anielskiego życia upodobał sobie szczególnie ks. Juliusz Mancinelli i starał się ją usilnie naśladować.
Zaraz po śmierci św. Stanisława powziął myśl szerzenia czci Królowej Wniebowziętej. Zwłaszcza spotęgował się w nim ów zamiar po chorobie, z której niemal cudem podźwignęła go Wniebowzięta.
Przyszła mu teraz do głowy myśl, że jednak tytuł „Królowa Wniebowzięta" wyraża bardziej wieczną chwałę Maryi w niebie niż „Dni moje ku zachodowi idą, o Pani, jak te zorze... Daj stojącemu nad grobem starcowi dorzucić do wieńca Twego różę jedną więcej" na ziemi. A przecież i ta ostatnia jest wielka!... Nagle zdało się patrzącemu, jakby jakaś niewidzialna dłoń wzięła z nieba połowę blasków zachodu, oderwała je od widnokręgu, zlała w jeden obłok, przecudnie świecący i natchnęła życiem.
Ks. Mancinelli ujrzał wyraźnie, jak z tego gorejącego obłoku wyłoniła się słodka Dziewica z Dzieciątkiem na ramionach okrytych płaszczem purpury. U Jej stóp klęczał piękny młodzian w aureoli. — Wniebowzięta! - wyszeptał wzruszony zakonnik i osunął kolana. Tymczasem Wniebowzięta znalazła się przy nim i pochylając się ku klęczącemu, mówiła: - Juliuszu! Za cześć, jaką masz do mnie, Wniebowziętej, ujrzysz mnie za rok w chwale niebios. Tymczasem nazywaj mnie tu, na ziemi, KRÓLOWĄ POLSKI. Umiłowałam to królestwo i do wielkich rzeczy je przeznaczyłam, ponieważ szczególnie wielbią mnie jego synowie - i wzrok Jej pełen słodyczy i miłości spoczął na młodzieńcu, który był z Nią — na św. Stanisławie Kostce.
Raz jeszcze zwróciła się do ks. Mancinellego, mówiąc: - Jemu zawdzięczasz łaskę dnia dzisiejszego !
Cisza zapanowała w celi. Radość i szczęście zalewały duszę zakonnika . A on tulił się u stóp umiłowanej Królowej Wniebowziętej i okrywał je pocałunkami wdzięczności. Łkanie z nadmiaru szczęścia wstrząsnęło całą jego istotą , a wargi szeptały w uniesieniu: - Królowo Polski... módl się za nami! - Znikło widzenie. Ale w duszy starca zakonnika długo jeszcze świeciła cudna zorza. W miesiąc potem kurier z Neapolu przywiózł ks. Mikołajowi Łęczyckiemu w Wilnie list od ks. Mancinellego.
„Ja rychło odejdę - kończył piszący - ale ufam, że przez ręce Wielebności sprawię, iż po Moim zgonie w sercach i na ustach polskich mych współbraci żyć będzie w chwale Królowa Polski Wniebowzięta ".

Kiedy w 1655 roku w granice Polski wdarli się Szwedzi, a opuszczony król musiał uciekać poza granice kraju, zrozpaczeni biskupi pisali do papieża:
„Zginęliśmy, jeśli Bóg nie zlituje się nad nami". Wtedy Ojciec Święty Aleksander VII, powołując się na objawienie o. Juliusza Mancinelli odpowiedział: „Nie, Maryja was uratuje, to Polska Pani. Jej się poświęćcie. Jej oficjalnie ofiarujcie. Ją Królową ogłoście, przecież sama tego chciała". Król Jan Kazimierz, stosując się do rady papieża, 1 kwietnia 1656 r. złożył uroczysty ślub, ogłaszając Maryję Królową Polski.
Od tej chwili Matka Boża wzięła losy naszego narodu w Swoje dłonie. Ocaliła Polskę nie tylko od potopu szwedzkiego, lecz wiele razy okazywała nam Swoją potęgę i miłosierdzie. Nuncjusz apostolski w Warszawie — Pignatelli przez naszym zwycięstwem nad Turkami pod Wiedniem, powiedział do hetmana Stanisława Jabłonowskiego:
„Szczęśliwe narody, które mają taką historię, jak Polska, szczęśliwszego od was nie widzę państwa, gdyż wam jedynym zechciała być Królową Maryja, a to jest zaszczyt nad zaszczyty i szczęście niewymowne; obyście to tylko zrozumieli sami".
Zaraz po tym zwycięstwie został papieżem Innocenty XII.

*************************

Z tylu tragedii narodowych NMP Królowa Polski nas uratowała a my o powyższych faktach niewiele wiedzieliśmy bo były przed narodem ukrywane i nadal występuje w tym temacie zmowa milczenia.

Głośmy tą prawdę i zapamiętajmy, że to sama NMP zechciała być naszą Królową Polski jak również jej syn Jezus Chrystus pragnie zostać Królem Polski.

Nie powtarzajmy błędów historii, bo Polacy odzyskują rozum jak zagląda im widmo śmierci w oczy i jak znajdują się na własne życzenie w sytuacjach beznadziejnych. Bo mądry Polak po szkodzie. Ale jak można żyć z takim bagażem zakłamania i znieczulicy w Episkopacie Polski to naprawdę trudno pojąć.
To Episkopat powinien być motorem napędowym aby godnie było uczcić 400 lecie objawień jezuity neapolitańskiego. Zabrakło sług bożych w osobie kardynała St. Wyszyńskiego i ojca świętego Jana Pawła II, i doszło do zaparcia się wiary ojców i oddawania czci tylko ludziom.

Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego