INTRONIZACJA SZANSA DLA POLSKI - Moc Modlitwy

Idź do spisu treści

Menu główne

INTRONIZACJA SZANSA DLA POLSKI

Intronizacja

Intronizacja Jezusa Chrystusa na Króla Polski


czwartek, 18 marca 2010, 17:55



INTRONIZACJA – szansa dla Polski

ks. Tadeusz Kiersztyn

W grudniu 2006 roku na naszych oczach, w debatach telewizyjnych, w radiu i w prasie rozegrał się prawdziwy dramat – sąd nad Panem Jezusem, czy Parlament może Go ogłosić Królem Polski, czy nie? Adwokaci diabła starali się storpedować projekt uchwały o nadanie Panu Jezusowi tytułu – Jezus Król Polski, zgłoszony przez 46 posłów z LPR, PiS, PSL i jednego posła niezrzeszonego, miotając zarzuty, obelgi, a nawet argumenty "teologiczne"…
Tej grupie osób przewodzili Wojciech Olejniczak i Joanna Senyszyn, Marek Zając, Marcin Przeciszewski, Jarosław Gowin, Tomasz Terlikowski, Przemysław Gosiewski, Janusz Kochanowicz i wielu innych polityków, dziennikarzy i uczonych. W sukurs pośpieszyli im liberalni biskupi, szermując argumentami zrodzonymi na glebie modernizmu, że Pan Jezus jest Królem w niebie, a jeśli schodzi na ziemię to tylko po to, by panować nad ludzkim sercem, zadawalając się w pełni ta maleńką cząstką ludzkiej rzeczywistości. Tym głosem pełnym oburzenia na inicjatywę katolickich posłów nadania Panu Jezusowi tytułu Jezus Król Polski przemawiali w mediach biskupi: Tadeusz Gocłowski, Tadeusz Pieronek, Leszek Sławoj-Głódź, Józef Życiński. Wtórowali im księża, którzy już zrobili lub dopiero robią karierę w światłach jupiterów: Bock, Kazimierz Sowa, Indrzejczyk, Oszajca i kilku inncych. Wśród świeckich i duchownych powstali jednak obrońcy Jezusa Króla Polski, kórym w mediach przewodniczył Artur Górski oraz legendarny kapelan Solidarności, przyjaciel S.B. Jerzego Popiełuszki, ks. Stanisław Małkowski. Tym samym głosem przemawiali Artur Zawisza i Antoni Macierewicz. By dopełnić obrazu zgrozy tej sceny sądu nad Jezusem Królem Polski, należy wspomnieć i o tych, którzy milczeli, udając postronnych. Niestety do nich w pierwszym rzędzie zaliczyć trzeba Radio Maryja, TV Trwam i Nasz Dziennik. Ten spór o tytuł Jezusa Króla Polski poprzedza batalię o ogólną Intronizację Jego Osoby w naszym Narodzie. Batalia o Intronizację, jak z powyższego widać, może przybrać jeszcze bardziej dramatyczny wymiar i dlatego spróbuję dzieciom wiernym Bogu i Ojczyźnie ukazać przyczyny tego stanu rzeczy, a także wyjaśnić, co należy rozumieć przez termin Intronizacja, czym jest Akt Intronizacyjny i o co w nim chodzi. W końcu ukażę dlaczego do Aktu Intronizacji zostaliśmy przez Boga jako Naród wezwani i dlaczego od dokonania tego aktu uzależnia Pan Bóg nasze ocalenie.

Trudności z właściwym rozumieniem Intronizacji


Właściwe rozumienie Intronizacji jako aktu religijnego, nie jest łatwe, gdyż pod tym hasłem pojawiło się w przeszłości wiele różnych praktyk oraz złączono z nim różne treści. Wszystko to sprawiło, że wokół Intronizacji panuje spory zamęt pojęciowy. Powszechnie utożsamia się Intronizację Jezusa Króla z Aktem poświęcenia się Jego Sercu lub dokonuje się Intronizacji Najświętszego Serca Jezusa, co z punktu teologicznego i Objawienia Bożego jest absolutnie nie do przyjęcia. To pomieszanie znaczeń i pojęć następowało stopniowo pod koniec XIX w. i na początku XX w., i dotrwało do chwili obecnej. Od razu należy stwierdzić, że Kult Serca Jezusa od Intronizacji Jezusa Króla różni się co do istoty tak, jak Uroczystość Najświętszego Serca różni się od Uroczystości Chrystusa Króla Wszechświata. Kult Serca Jezusa, przekazany Kościołowi przez św. Małgorzatę Marię Alacoque (1647-1690), nie wspomina i nie zawiera żadnych odniesień do Intronizacji (por. encyklikę Piusa XII o Kulcie Serca Jezusowego – Haurietis Aquas). Jest on ściśle złączony z Kultem Eucharystii i polega na wezwaniu do odwzajemnienia miłości Bogu poprzez osobiste lub zbiorowe poświęcenie się Najświętszemu Sercu Jezusa. Kult Serca Jezusa odnosi się ponadto do części Ciała Jezusa, choć najchwalebniejszej, jak stwierdza to papież Pius XII we wspomnianej encyklice, a Serce w tym znaczeniu jest znakiem (symbolem) miłości Trójcy Św. do człowieka. Natomiast Akt Intronizacyjny odnosi się do Kultu Jezusa Króla i stanowi samą istotę Objawienia, gdyż Bóg od początku objawia się w Starym i Nowym Testamencie jako Król. Intronizujemy zatem nie część Ciała, ale całą Osobę. Wobec Boga, objawiającego się jako Króla całego stworzenia, Intronizacja jest aktem wiary, wyrażonym indywidualnie lub zbiorowo, który pociąga obowiązek uznania w życiu osobistym lub narodowym królowania Jezusa, a zatem obejmuje całą działalność religijną Kościoła, jak również cały porządek świecki państwa (por. encyklika Piusa XI o ustanowieniu Święta Chrystusa Króla Wszechświata – Quas primas). Z tych już kilku rozróżnień wynika jasno, jak bardzo mylną i nieuzasadnioną jest praktyka Intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa. W zamysłach Bożych Kult Serca Jezusa był ostatnią szansą dana ludzkości, by zachowała z Bogiem swe więzy miłości zgodnie z pierwszym przykazaniem. Ta cząstka Kościoła katolickiego, która żywiła się Kultem Serca Jezusa (zwłaszcza w XVIII i XIX wieku), najlepiej została przygotowana do obrony cywilizacji chrześcijańskiej i Królestwa Bożego w narodach ochrzczonych, przed rodzącymi się w dobie oświecenia ideologiami i instytucjami, jawnie dążącymi do obalenia i wymazania ze świadomości ludzkiej dogmatów wiary. Fala buntu lucyferycznego, jaka przetoczyła się przez cały świat od Rewolucji Francuskiej po II. wojnę światową (i do dziś narasta), jest nienawistnym buntem przeciw Bogu i Jego panowaniu, które uwidacznia się w Jezusie Królu. W tej sytuacji osoby uformowane przez Kult Serca Jezusa były może jedyną siłą zdolną oprzeć się wrogiej propagandzie i na tyle kochającą Boga, by stanąć do heroicznej walki w obronie Jego Królestwa, aż do złożenia ofiary ze swego życia. Wystarczy wspomnieć o bohaterskiej Wandei, o ludzie wieśniaczym, który pod sztandarami Najświętszego Serca Jezusa ruszył w obronie wiary do nierównej walki z odczłowieczonymi hordami wojsk Rewolucji Francuskiej lub o meksykańskich cristeros, którzy w latach dwudziestych XX w. chwycili za broń w obronie Królestwa Bożego przed anty-porządkiem zaprowadzanym przez masoński rząd Meksyku. Cristeros umierali z okrzykiem: Niech żyje Chrystus Król! Trzeba bardzo kochać Boga, by nie troszczyć się o własne życie i o doczesny sukces, a o Królestwo Boże. Tej miłości uczyli się ludzie przez praktyki Kultu Serca Jezusa. Dlatego w czasie, gdy zdradzały Chrystusa miliony ludzi ochrzczonych, przechodząc do obozu wroga, w czcicielach Serca Jezusa papieże XIX i pierwszej połowy XX wieku widzieli obrońców Królestwa Bożego, co mylnie interpretuje się jakoby papieże utożsamiali królowanie Jezusa z Kultem Jego Serca. W 1925 roku papież Pius XI, aby ukazać najważniejsza prawdę o Jezusie Synu Bożym, prawdę tak starą jak chrześcijaństwo, a zapowiedzianą przez proroków Starego Testamentu, ustanawia Święto Chrystusa Króla. Niezamierzonym skutkiem tych obronnych działań Kościoła było zlanie się w mentalności rzesz wiernych Kultu Serca Jezusa i prawdy o królowaniu Jezusa nad narodami świata w jedną treść. I choć czym innym jest Kult Serca Jezusa, i czym innym jest Intronizacja, czyli uznanie Jezusa swym Królem przez jednostkę lub naród, z czasem coraz bardziej upowszechniała się zbitka pojęciowa Intronizacja Najświętszego Serca Jezusa teologicznie całkowicie nieuzasadniona. Wiadomym jest, że żaden papież nie użył terminu Intronizacja Serca Jezusa i nigdy nie złączył w jedno tych dwóch oddzielnych kultów. Wiadomym jest też, że termin Intronizacja Serca Jezusa "wynalazł" o. Mateo propagujący na początku XX w., głównie w krajach Ameryki Łacińskiej, w ramach Kultu Serca Jezusa, Dzieło Osobistego Poświęcenia się Rodzin Sercu Jezusa, ale nazywając je Dziełem Intronizacji Serca Jezusa. Dla o. Mateo ta zmiana nazwy oznaczała, że rodziny poświęcające się Sercu Jezusa intronizują, to znaczy zawieszają w swym mieszkaniu na honorowym miejscu obraz Serca Jezusa, by go otoczyć czcią i miłością. Przez wprowadzenie słowa intronizacja o. Mateo chciał podkreślić wagę aktu zawieszenia obrazu, że odtąd w danej rodzinie panuje miłość Serca Jezusa. To wprowadzenie słowa intronizacja do praktyki poświęcenia się Najświętszemu Serca Jezusa, w pobożności ludowej formowanej przez kaznodziejów, z czasem zaczęło nabierać nowego znaczenia, niestety zacierając różnicę pomiędzy Intronizacją Jezusa Króla jako Osoby, a poświęceniem się Jego Sercu. Stąd powstało pomieszanie kultów i ich treści, które w zamyśle Bożym są odrębne. Ponieważ Kult Serca Jezusa i Akt Intronizacji dotyczy tej samej Osoby, mogą występować razem, lecz nie należy ich z sobą utożsamiać, to znaczy nie można sprowadzać Aktu Intronizacji Jezusa Króla do praktyki Kultu Jego Serca i nie można, dokonując Aktu Intronizacji, intronizować Jego Najświętsze Serce. Intronizacja Najświętszego Serca Jezusa jest zatem poważnym błędem doktrynalnym, gdyż intronizując symbol Miłości, jakim jest Najświętsze Serce Jezusa, nadaje mu się cechy osobowe, a tym samym pomniejsza się rangę Intronizacji Jezusa Króla jako Osoby i zaciemnia się prawdę dogmatyczną o Nim. Ponadto Intronizacja Serca Jezusa, nie znajdując uzasadnienia ani w Kulcie Serca Jezusa ani w Objawieniu, jawi się jako niejasna forma pobożności ludowej.

Intronizacja Jezusa Króla znakiem sprzeciwu


Chociaż, jak to poniżej wykażę, korzenie Intronizacji Jezusa Króla sięgają początków stworzenia i akt ten znajduje uzasadnienie w całym Objawieniu, to jednak zechciał Pan Bóg posłużyć się S.B. Rozalią Celakówną, by skierować do Polski i do wszystkich narodów żądanie dokonania przez nie w obecnym czasie Intronizacji Jezusa Króla (w dalszej części artykułu zostanie wytłumaczone dlaczego akurat właśnie teraz sprawa Intronizacji Jezusa Króla jest sprawą najważniejszą i jedynym środkiem naszego ocalenia). Jednakże Rozalia nie posługuje się precyzyjnym językiem teologicznym i często nie jest w stanie właściwie zwerbalizować treści otrzymywanych przesłań. Stąd także u niej występuje charakterystyczne dla tego okresu czasu pomieszanie pojęć; zamiennie używa Intronizacji Serca Jezusa oraz Intronizacji Jezusa Króla. Dlatego potrzebne jest gruntowne studium naukowe nad jej tekstami, by odsłonić istotę zleconej jej misji od naleciałości mentalnościowych, kulturowych i dewocyjnych czasu, w którym żyła. Tymczasem osoby angażujące się w działania na rzecz Intronizacji i powołujące się na posłannictwo Rozalii nie mają ani dostępu do materiałów źródłowych, ani odpowiednich kwalifikacji, co nieuchronnie prowadzi do nielogicznych konkluzji, np. wzywa się wiernych do Intronizacji Serca Jezusa, a zarazem Jezusa ogłasza się Królem. Temat powyższy będzie szczegółowo rozważany na kolejnych spotkaniach formacyjnych Polskich Róż. Dodatkowe źródło zamieszania wokół Intronizacji powstaje stąd, że w Kościele propaguje się intronizację Pisma Świętego, paschału, obrazu Jezusa Miłosiernego, relikwii św. Andrzeja Apostoła (intronizacja dokonana przez kard. Józefa Glempa), Krzyża, obrazu św. Józefa w rodzinach, a nawet czcigodnych ss. Karmelitanek, relatywizując w ten sposób istotę Intronizacji i jeszcze bardziej w świadomości wiernych zaciemniając właściwe jej znaczenie. Wiele do myślenia daje fakt, że w tym szerokim nurcie intronizowania wszystkiego i wszystkich nie ma jedynie miejsca na Intronizację Chrystusa Króla. Te działania są celowe, promowane przez liberalnych teologów, strzegących zasady demokratyzmu także w Kościele i dialogu z judaizmem, z czym kłóci się królowanie absolutne i wszechogarniające jedynego Króla ludzkości. Ulegając tym wpływom, wielu ludzi należących do Kościoła twierdzi, że nie należy dokonywać Intronizacji argumentując, że Pan Jezus nie wybrał tronu, lecz krzyż i nie wybrał korony chwały, lecz koronę z cierni. Ludzie ci chętnie widzą Jezusa Króla jedynie na krzyżu i z koroną cierniową na głowie, zapominając o Jego zmartwychwstaniu i o Jego wstąpieniu na tron po prawicy Boga Ojca. Nie mniej przewrotne, bo sprzeczne z Objawieniem i Tradycją, jest przypisywanie intencji czysto politycznych dążeniom o uznanie przez Intronizację Jezusa Królem Polski; w podtekście wyraża się przekonanie o wykorzystywaniu Intronizacji dla osobistych korzyści polityków i ich partii. Na tej podstawie z góry wykreśla się Intronizację Jezusa Króla z kalendarza wydarzeń religijnych. Wielu księży proboszczów wzbrania się przed przeprowadzeniem w swej parafii Intronizacji Jezusa Króla, gdyż błędnie uważa, że chodzi o zaprowadzenie w ich kościele parafialnym jeszcze jednego nabożeństwa. Ponieważ różnych nabożeństw, już istniejących, jest sporo (Nabożeństwo Pierwszych Piątków, Pierwszych Sobót, Nabożeństwa Maryjne, do Bożego Miłosierdzia, do Michała Archanioła itd.), pytają się: Po co dodawać nowe? Otóż Akt Intronizacyjny nie jest nowym nabożeństwem, ani w ogóle nabożeństwem, ale jednorazowym, formalnie wyrażonym aktem wiary, w to, że Jezus jest Mesjaszem-Królem, przez którego, w którym i dla którego wszystko istnieje. On jest jedynym władcą świata, którego panowanie nad sobą każdy ma uznać, ale tez może się przeciw Niemu zbuntować, tak jak przeciw Bogu zbuntował się Lucyfer i część wojska niebieskiego. Akt Intronizacyjny de facto osądza księży i świeckich i cały Kościół – czy są wierni Bogu? Po co ten Akt dokonywać wyjaśniają słowa Piusa XI zawarte w encyklice Miserentissimus Redemptor: Gdy wszyscy wierni powszechnie zrozumieją, że muszą walczyć odważnie i bez ustanku pod sztandarami Chrystusa Króla, będą się starać z gorliwością apostolską, by przyprowadzić do Boga niewierzących i buntowników, i będą się starać, by prawa samego Boga były nienaruszone. Walka z lucyferycznymi zastępami spod znaku "kielni i gwiazdy", z burzycielami panowania Jezusa Króla nad narodami ochrzczonymi, rozpoczęta w XVIII wieku, trwa do dziś. Ponieważ ta walka trwa, trzeba wyznać wiarę św. Piotra: Ty jesteś Król, Syn Boga Żywego (Mt 16,16) i wiarę św. Pawła: Trzeba, ażeby On królował (1 Kor 15,25). Mocą tej wiary należy dokonać Aktu Intronizacji Jezusa Króla Polski, by nadszedł wreszcie upragniony dzień, w którym poszczególne narody i cała ludzkość uzna Jezusa jako swego Króla. Wielokrotnie Pan Jezus oświadczył S.B. Rozalii Celakównie, że tylko w tym jest ratunek i ocalenie dla skołatanej i spętanej złem ludzkości. Trzeba jednak uwierzyć w posłannictwo S.B. Rozalii Celakówny, że Akt Intronizacji Jezusa Króla jest dziś żądany od nas przez Boga i że tych, którzy go nie dokonają Bóg potraktuje jak buntowników (por. Łk 19,41nn). Pozostawiając na boku te wyjaśnienia dotyczące Aktu Intronizacji, zastanówmy się, o co chodzi w Intronizacji żądanej przez Boga.
Tylko swemu Królowi hołd składać będziesz (por. Flp 2, 9-11) Samo pojęcie intronizacja (wyniesienie na tron) określa ceremonię wyniesienia kogoś do godności królewskiej. Ceremonia ta zasadniczo składa się z dwóch części: z aktu ustanowienia króla oraz z aktu oddania się pod jego władzę. W systemach władzy monarchicznej król panował nad poddanymi w zakresie określonym prawem królewskim lub prawem danego państwa. Uznanie przez poddanych władcy i jego praw następowało poprzez złożenie mu hołdu. Ceremonia Intronizacji dotyczy także, i przede wszystkim, Pana Jezusa. Wyznajemy bowiem, że Jezus jest Królem Wszechświata, a więc Władcą nie tylko wszystkich ludzi i narodów, ale także Panem (Królem) całego stworzenia. Jego władanie jest absolutne: Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi (Mt 28,18). Jest więc najwyższym i de facto jedynym Władcą: Królem królów i Panem panujących (por. Ap 19,16). To panowanie Chrystusa nad pojedynczymi osobami i nad całymi narodami zostaje proklamowane przez Intronizację. Jednakże w odniesieniu do Pana Jezusa możemy mówić o Intronizacji w znaczeniu tylko częściowym. Jezus otrzymał godność królewską od Ojca, Boga Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, i człowiek nic tu dodać ani ująć nie jest w stanie, tzn. Jezus jest Królem niezależnie od woli człowieka. Natomiast od każdego człowieka i od każdego narodu zależy, czy dobrowolnie uzna królewską godność Chrystusa i czy podporządkuje się Jego władzy. Tego aktu (częściowej Intronizacji) Pan Bóg domaga się od nas z racji podarowanej nam wcześniej wolności wyboru (przez Boga nigdy siłą nie pogwałconej). Sam wybór jednak pociąga za sobą ogromne konsekwencje. Odmowa uznania przez człowieka Jezusa za swego Króla równa się odrzuceniu człowieka przez Boga (por. Łk 19,27). Dla ludzi jest to konsekwencja najstraszniejsza. Dokonując zatem Intronizacji Jezusa Chrystusa, nie nadajemy Mu godności królewskiej, ale wprowadzamy Go jako naszego Króla na monarszy tron, wystawiony Mu przez jednostkę, jak i zbiorowo przez cały Naród. Jest rzeczą oczywistą, że gdy nastąpi Intronizacja ogólnopolska, Jezus zostanie ogłoszony Królem Polski. Niestety trzeba z przykrością stwierdzić, że wielu współczesnych modernistów i liberałów drażni w najwyższym stopniu sam tytuł: Jezus Król Polski. To ich podejście do Intronizacji przywołuje dramat sprzed 2 tysięcy lat faryzeuszy i arcykapłanów, którzy owładnięci duchem nienawiści do Jezusa Króla Izraela, doprowadzili do zagłady własnego narodu. Trzeba ufać, że tym razem większość osób odpowiedzialnych za decyzje podejmowane w imieniu naszego Narodu nie dopuści do buntu przeciw swemu Królowi. Tym bardziej trzeba też uważać na próby zastępowania Intronizacji Jezusa Króla Intronizacją Jego Najświętszego Serca, bowiem wrogowie Intronizacji, widząc, że nie mogą jej zahamować, usiłują skierować ludzką gorliwość na temat zastępczy. Następstwem Intronizacji Jezusa na Króla Polski byłaby bowiem zmiana konstytucji i obowiązujących praw – niezgodnych z przykazaniami Bożymi, a na państwo nakładałaby obowiązek zaprowadzenia w społeczeństwie sprawiedliwości ewangelicznej. Natomiast takich konsekwencji Intronizacja Najświętszego Serca Jezusa za sobą nie pociąga. Nie mniej niebezpieczne są usiłowania niektórych teologów, by tytuł Jezus Król Polski zastąpić innym tytułem np. Jezus Król Wszechświata, i jeśli już uznać przez Intronizację Jezusa Królem, to jako Jezusa Króla Wszechświata, a nie jako Jezusa Króla Polski. Śmieszą te wybiegi, które mają na celu jedynie to, by nie obudzić w Polakach świadomości, że mają nad sobą Króla, który nimi rządzi. Jezus Król Wszechświata jest tytułem zbyt ogólnym, by wynikały z niego konkretne relacje i zobowiązania. Te dwie godności są tak od siebie odległe, jak od tytułu Maryi Królowej Polski odległy jest tytuł Maryi Królowej Nieba i Ziemi. Jeszcze większym bezsensem jest dokonywanie w imieniu własnym lub narodu Intronizacji Jezusa Króla Wszechświata. Jest to wchodzenie w kompetencje Boga i powtarzanie czegoś niepowtarzalnego, gdyż Intronizacji Jezusa na Króla Wszechświata po Jego Wniebowstąpieniu dokonał Bóg Ojciec i to raz na zawsze (por. Ap 5). Z tego względu tylko pycha lub głupota może podpowiadać ludziom, by dokonywali Intronizacji Jezusa Króla Wszechświata. To co człowiek powinien uczynić zgodnie z wolą Jedynego Boga, Króla całego stworzenia, to uznać Jego panowanie nad sobą, nad własnym narodem przez Akt Intronizacji. Wtedy każdy z nas będzie mógł powiedzieć zgodnie z prawdą, że Jezus jest Jego Królem, a w przypadku dokonanego Aktu Intronizacji przez nasz Naród, że Jezus jest Królem Polski. Trzeba mieć złą wolę i ślepe serce na działanie Ducha Świętego, by wyrzekać się błogosławieństwa, łaski i chluby narodowej, płynącej z tego tytułu. Wystarczy uświadomić sobie, jak cenny dla naszego Narodu jest fakt i płynąca z niego świadomość, że Maryja jest Królową Polski. Ogłoszenie Jezusa Królem Polski nie stoi na przeszkodzie, by został uznany przez Litwinów Królem Litwy czy przez Hindusów Królem Indii. Wręcz przeciwnie, przykład Polski powinien dopomóc innym narodom w uznaniu Jezusa swym Królem.

Zasadność Aktu Intronizacji


Wezwanie do Intronizacji zasadza się w relacji Boga do człowieka, wyraża najgłębszy sens Objawienia oraz wynika z faktu bycia chrześcijaninem. Tę triadę znaczeń pokrótce rozwinę.
Bóg w relacji do stworzenia zawsze jest Królem.
Jest to relacja pierwsza i najistotniejsza, bo określa pozycję, powinność i płynące z niej konsekwencje dotyczące ludzi i aniołów. Nie przeszkadza to, że Bóg jako Król jest zarazem naszym Stworzycielem, Ojcem, Zbawicielem itd. Jednakże zarówno w chwale nieba, jak i na ziemi wobec stworzenia jedynie On jest Królem – Tym, który ustanawia prawa, któremu stworzenie służy, któremu składa hołd (kult) czci, uwielbienia i chwały; jest Tym, który sądzi żywych i umarłych. Jednym słowem Bóg jako Król rządzi wszystkim, co stworzył. W Piśmie Świętym Starego i Nowego Testamentu, od Księgi Rodzaju po Apokalipsę św. Jana, Bóg objawia się człowiekowi jako Jedyny Król aniołów, ludzi i wszystkich narodów ziemi (Ps 47). Jezus Bóg jest zstępującym z nieba Królem-Mesjaszem, który w Imię Ojca sprawuje królewską władzę nad całym stworzeniem. Chrześcijanie są tymi, którzy uwierzyli, że Jezus jest obiecanym Królem-Mesjaszem, który miał przyjść na ziemię. To, że Jezus jest Królem, stanowi określenie dla samego chrześcijaństwa i stanowi istotę życia wiary każdego ochrzczonego. Dobitnie na ten temat wypowiedział się Prefekt Kongregacji Nauki Wiary, Kardynał Józef Ratzinger, obecny Ojciec Święty: Święto Chrystusa Króla jest świętem świeżej daty, lecz jego treść jest tak stara jak sama wiara chrześcijańska, albowiem słowo Chrystus nie jest niczym innym, jak greckim tłumaczeniem słowa "Mesjasz": pomazaniec, król. Jezus z Nazaretu, ukrzyżowany "Syn cieśli", jest tak bardzo Królem, że tytułem Królewskim stało się Jego Imię. Nazywając samych siebie chrześcijanami, określamy się sami jako ludzie Króla, jako ludzie, którzy uznają w Nim Króla. (w: Służyć prawdzie, Wrocław 1986, s. 368). Sam Kościół zbudowany jest na prawdzie wiary, na dogmacie, że Jezus jest Królem (Mesjaszem) i Bogiem (por. J 20,31). Tę wiarę Kościół pierwszych wieków i średniowiecza otaczał podobna troską jak Eucharystię, która tu na ziemi uobecnia Jezusa Króla. Załamanie tej wiary nastąpiło pod wpływem zwodniczych ideologii humanizmu oświeceniowego i trwa do dziś – konsekwencje tego ukażę w części II. Czy w tej sytuacji Bóg nie powinien zażądać od ludzi i narodów, by w sposób deklaratywny poprzez Akt Intronizacyjny potwierdzili wiarę przodków, że uznają Go swym Królem? Czy uważając siebie za chrześcijan, a zarazem wymawiając się od Intronizacji, nie sprowadzamy religii do fikcji? By zrozumieć wagę Intronizacji, dla paradoksu spróbujmy sobie wyobrazić pewien absurd, że ktoś wchodzi do Królestwa Jezusa – Kościoła, czuje się jego obywatelem, ale nie uznaje Jezusa za swego króla. Biorąc pod uwagę, że nad człowiekiem panuje albo Jezus, albo Lucyfer, i nie ma próżni ani trzeciej możliwości, to absurd jest tym większy, gdy ktoś uważa się za członka Królestwa Jezusa – Kościoła, ale opowiada się za królestwem ciemności. Postawa ta, ponieważ odzwierciedla wybór, jakiego niegdyś dokonali Żydzi pomiędzy Jezusem a Barabaszem, zawsze prowadzi do aborcji, eutanazji, wojny z narodami "terrorystami" i do innych morderstw i nadużyć, gdyż Barabasz symbolizuje tylko władztwo Zabójcy (por. J 8,44). Niestety wielu jest ochrzczonych, którzy uważają się za wierzących, a zarazem domagają się wprowadzenia lucyferycznych praw, np. aborcji, wolności seksualnej, lichwy, wyzysku ekonomicznego i pracowniczego itd. Ponieważ ta duchowa schizofrenia prowadzi do coraz większych ciemności i chaosu społecznego, kończącego się zawsze samozniszczeniem, dokonanie poprzez Akt Intronizacyjny zdecydowanego wyboru pomiędzy Jezusem a Lucyferem, jest ostatnią szansą na ocalenie prawdy i siebie samych. Jakże bowiem można głosić Ewangelię o Królestwie (por. Mt 4,23), milcząc o jego Królu, głosić, że Jezus jest moim Zbawicielem, a zarazem ignorować lub zwalczać Akt Intronizacyjny, poprzez który uznajemy Go swym Królem?

Wymiar doczesny królewskiej władzy Jezusa


Gdy mówimy o panowaniu Jezusa w dzisiejszym świecie, to od razu musimy dodać, że do czasu paruzji zasiada On na tronie w duchowym świecie człowieka. Tak więc władza i panowanie Jezusa są natury duchowej. Nie oznacza to jednak, że nie dotyczą one świata materialnego. Duchowa rzeczywistość jest wyższa od materialnej, a duch panuje nad materią (gdy jest odwrotnie, występuje zjawisko zniewolenia i degradacji godności osoby). Z tego względu duchowe władztwo Jezusa kieruje całą aktywnością ludzką i wszelkimi relacjami międzyosobowymi. Panowanie Chrystusa nad człowiekiem przenika zatem całą jego rzeczywistość osobową, społeczną, gospodarczą i polityczną. A uznanie bądź nie uznanie Jego godności i władzy królewskiej decyduje o tym, jakimi prawami dany człowiek czy naród będzie się rządził i jakie owoce tych rządów będzie zbierał. Tak więc w rzeczywistości duchowej, objawionej nam przez Boga, Intronizacja jako akt uznania nad sobą Jezusa Króla i poddania się pod Jego władzę jest pierwszym i podstawowym wymogiem wiary. Taki jest sens Intronizacji objawionej w Piśmie Świętym i takiej Intronizacji domagał się Jezus niegdyś od Żydów, i takiej dziś domaga się od Polski i od wszystkich narodów świata. Czy to żądanie nie napełnia dzisiejszych władców świata lękiem i nie wyzwala w nich podobnej reakcji wrogości: Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem, w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? (…) Skoro to usłyszał król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima (…) Posłał oprawców do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch (Mt 2,1nn). Dziwić się można tylko kunktatorom z kręgów kościelnych, którzy wraz z niegodziwymi władcami świata spiskują przeciw Jezusowi Królowi i przeciw Jego Królestwu (Ps 2). Czy uświadamiają sobie konsekwencje owych działań? Łatwo jest stwierdzić, jak świat wygląda, gdy rządzą nim uzurpatorzy. Jeśli w tym spisku na władzę Chrystusa uczestniczy większość danego społeczeństwa, zapowiada to długą walkę o nastanie tam Królestwa Jezusa i jawi się możliwość przegranej: kto gardzi zwiastunami Królestwa Bożego, Mną gardzi, lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał (por. Łk 10,16). Ponieważ indywidualne uznanie władzy królewskiej Jezusa zmienia sytuację jednostki, lecz zasadniczo nie zmienia sytuacji całego społeczeństwa, dlatego jest rzeczą tak ważną, by Intronizacja dokonywana była nie tylko przez poszczególne osoby, lecz także zbiorowo przez cały naród. By była dokonana zarówno przez władze kościelne, jak i świeckie, bo tylko wtedy Królestwo Jezusa będzie mogło w danym państwie z całą mocą zaistnieć. Żądanie Pana Boga wobec ludzkości, by uznała Go swoim Królem poprzez wyrażony oficjalnie i zewnętrznie Akt Intronizacyjny, pojawiło się na początku XX wieku, a powróciło w naszych czasach z podwójną siłą za sprawą Rozalii Celakówny. W dniu 5 XI 1996 r. doszło do otwarcia procesu kanonizacyjnego S.B. Rozalii Celakówny, a wkrótce potem do ujawnienia jej misji związanej z Intronizacją. Te dwa wydarzenia wstrząsnęły i z coraz to większą mocą wstrząsają elitami duchowymi i politycznymi naszego kraju, zmuszając je do wyraźnego opowiedzenia się za lub przeciw Jezusowi Królowi Polski. W misji Rozalii jest bowiem wezwanie do dokonania Intronizacji (uznania Jezusa Królem Polski), skierowane zarówno do władz kościelnych, jak i świeckich: Jest ratunek dla Polski, jeśli Mnie uzna za swego Króla i Boga w zupełności przez Intronizację, nie tylko w poszczególnych częściach kraju, ale w całym państwie z rządem na czele… (Rozalia Celakówna, Pisma). To żądanie Pana Jezusa, by Aktu Intronizacji w imieniu naszego Narodu dokonały razem i jednomyślnie władze kościelne (episkopat) i władze świeckie (prezydent z parlamentem i rządem), stanowi istotę posłannictwa Rozalii i w dziejach chrześcijaństwa jest absolutną nowością. Szczególnie zaskakuje fakt konieczności udziału w Intronizacji władz świeckich. Niezwykłość i rangę tego żądania wyraża ostrzeżenie Boga, skierowane do nas za pośrednictwem Rozalii, że na świat nadchodzi kara o wiele cięższa od kary potopu, a także zapewnienie, że Polska nie zginie, o ile uzna w wyżej opisany sposób Jezusa swym Królem. W ślady Polski, jak zostało to zapowiedziane Rozalii, pójdzie wiele innych narodów, które także uznają w Jezusie swego jedynego Króla i Boga; tylko one ocaleją z powszechnej zagłady. Widzimy więc, że w tych postanowieniach Bożych Polska odgrywa doniosłą i bardzo odpowiedzialną rolę wobec całej ludzkości. W świetle powyższych treści powinniśmy postawić sobie pytanie, czy zwalczanie lub wymawianie się od Intronizacji nie jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu?

Władza świecka w służbie Jezusa Króla


W moich refleksjach nad Intronizacją, w drugiej ich części, chciałbym się głównie skupić na najbardziej niezwykłym wymiarze posłannictwa Rozalii, dotyczącym udziału w czysto religijnym akcie, jakim jest Intronizacja, władz świeckich. Wyjaśnienie tej kwestii jest bowiem kluczem do zrozumienia, dlaczego u części społeczeństwa Intronizacja wyzwala tak wielkie, negatywne emocje. Gdy mówimy o Intronizacji ogólnonarodowej, trzeba od razu dodać, że dla Intronizacji głoszonej przez Rozalię udział władz świeckich jest warunkiem sine qua non. Innymi słowy Intronizacja Jezusa Króla nie będzie ważna bez udziału w niej władz świeckich. Zastanówmy się, dlaczego pojawił się tak niecodzienny warunek i to dopiero po upływie dwóch tysięcy lat działalności Kościoła. Już przy pierwszej pobieżnej refleksji nad tym zagadnieniem można stwierdzić, że wezwanie do Intronizacji prowadzi do jawnej konfrontacji wiary z niewiarą, uległości z buntem, chrześcijaństwa z pogaństwem. Jednakże korzenie tej obecnej konfrontacji sięgają o wiele głębiej, do początków misji Kościoła. Dlatego też, by zrozumieć doniosłość przesłania misji S.B. Rozalii, musimy w naszych rozważaniach cofnąć się do czasów bardzo odległych, do początków narodzin Królestwa Bożego w narodach pogańskich. Jezus Król, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego, wstępując do nieba, by zasiąść na królewskim tronie po prawicy Ojca, daje Apostołom rozkaz zaprowadzenia na całym świecie Królestwa Bożego. Misja ta polega na poddaniu królewskiej władzy Jezusa wszystkich narodów. Cały ówczesny cywilizowany świat dostępny Apostołom tworzyło pogańskie, potężne Imperium Rzymskie. Poza nim żyły liczne plemiona barbarzyńskie, do których Apostołowie mogli dotrzeć po uprzednim zdobyciu dla Chrystusa Cesarstwa Rzymskiego. Stąd walka chrześcijan o zaprowadzenie Królestwa Jezusa przez okres trzech pierwszych wieków dotyczy głównie Cesarstwa Rzymskiego. Walka, do której stanęli Apostołowie i ich następcy, nie polegała na podboju terytorialnym, lecz na pokonaniu w sercach i umysłach ludów pogańskich ich wierzeń i praktyk, które wyrażały się w uprawianiu magii, czarów i różnych misteriów, pozbawionych jakiejkolwiek moralności (zob. Rz 1,18nn). Dla lepszego zobrazowania tych zmagań należy przywołać w pamięci obrazy duchowej walki przekazanej nam na kartach Nowego Testamentu. Dotyczą one zmagań Jezusa i Apostołów ze złymi duchami, które opanowały ówczesny świat i ludzi w nim żyjących. Mówiąc zatem o religiach pogańskich i związanych z nimi praktykach i misteriach, musimy pamiętać, że nie były one wytworem ludzkiej wyobraźni, lecz rzeczywistym kontaktem ze złymi duchami, a zwłaszcza z ich władcą Lucyferem, który obdarzał swych wyznawców swą mocą i swą obecnością; chodzi o faktyczną skuteczność magii, czarów, wróżb. Apostołowie, posłani jak owce między wilki, wyrywali diabłu ludzi za cenę straszliwych cierpień, jakie spadały na nich w formie licznych i niezwykle okrutnych prześladowań. Cesarstwo Rzymskie bowiem całym swym ustrojem strzegło nienaruszalności demonicznych kultów pogańskich. W tej walce dobra ze złem, miłości z nienawiścią, Kościoła z mocami ciemności chrześcijaństwo w końcu odniosło pierwsze wielkie zwycięstwo. W roku 313 współrządzący Cesarstwem Konstantyn i Licyniusz nadadzą chrześcijanom na terenie całego Imperium Rzymskiego prawo swobodnego wyznawania swej religii, tzw. edykt mediolański. W kilkadziesiąt lat potem chrześcijanie odnieśli pełne zwycięstwo, gdy cesarz Teodozjusz I w 380 r. nakaże wszystkim obywatelom swego państwa wyznawać religię chrześcijańską. Dopełnieniem tego aktu był edykt cesarski z 392 r., zakazujący w całym Imperium Rzymskim wyznawania wierzeń pogańskich i uprawiania związanych z nimi demonicznych kultów. By uprzytomnić sobie charakter tego zwycięstwa i jego doniosłość dla dalszych losów Europy, należy odsłonić towarzyszący mu wymiar duchowy: miliony ludzi i niezliczone narody zostały wówczas uwolnione spod władania złego ducha i poddane pod panowanie Jezusa Króla. Tak rodziła się chrześcijańska Europa i tworzyła się nowa cywilizacja. Ponieważ ewangelizacja jest procesem przeobrażeniowym, któremu podlega społeczeństwo zrośnięte z wytworzonymi przez siebie strukturami organizacyjnymi i prawnymi, kulturą i nauką, dlatego też chrześcijaństwo, przeobrażając ludzi, zarazem przeobrażało wszystkie dziedziny życia społecznego Cesarstwa Rzymskiego, nadając im wymiar ewangeliczny. Ten proces powodował w Europie dziejową przemianę. W miejsce cywilizacji grecko-rzymskiej kiełkowała i wzrastała cywilizacja chrześcijańska, stopniowo obejmując swym zasięgiem całą Europę i Azję Wschodnią. Rzeczą najbardziej charakterystyczną dla cywilizacji chrześcijańskiej było współdziałanie Kościoła i państwa, władzy duchowej i świeckiej, w umacnianiu w danym narodzie Królestwa Bożego i w strzeżeniu go przed wrogami.

Podstawy cywilizacji chrześcijańskiej


Pomijam w tym artykule zagadnienie supremacji władzy papieskiej (papież namiestnikiem Jezusa Króla) nad władzą cesarską lub królewską i tylko odwołam się do egzemplarnego modelu funkcjonowania tej dwuwałdzy w cywilizacji chrześcijańskiej, by ukazać niezbywalność wynikającego z niej sojuszu (wspólnoty) tronu i ołtarza, czyli ścisłego współdziałania władzy państwowej z władzą kościelną. Współdziałanie państwa i Kościoła w obronie religii chrześcijańskiej i w normowaniu życia obywateli według jej zasad, zaistniałe na przełomie IV i V w., w następnych wiekach było nieustannie pogłębiane nie tylko praktycznie, ale też i teoretycznie przez rozwój myśli teologicznej. U progu IX w. jawi się dojrzały model sojuszu (nierozerwalności Kościoła od państwa) tronu i ołtarza. W roku 800 miało miejsce doniosłe wydarzenie: Król frankoński Karol Wielki, mieniąc się władcą chrześcijańskim, przyjął w Rzymie z rąk papieża Leona III koronę cesarską. Tak powstałe w Europie cesarstwo chrześcijańskie, związane ściśle z papieską władzą, było ukoronowaniem długoletniego wysiłku Kościoła, którego celem była konsolidacja i organizacja wspólnoty państw chrześcijańskich na nowych podstawach. Cesarz Karol Wielki, w nawiązaniu do chrześcijańskich cesarzy cesarstwa rzymskiego, stał się obrońcą Kościoła w tym zakresie, jaki należał do kompetencji władzy świeckiej. W ten sposób idea udziału w misji Jezusa władców świeckich zaprowadzała w Europie Królestwo Boże (Respublica Christiana) na ostatecznych zasadach. Cesarz jako pomazaniec Boży miał kierować w sprawach doczesnych całą chrześcijańską społecznością (Christianus populus) w nierozerwalnej wspólnocie (sojuszu) z władzą duchową, papieską. Podkreślam bardzo dobitnie słowa "w nienaruszalnej wspólnocie", gdyż od nienaruszalności tej wspólnoty uzależniony był cały nowo ustanowiony porządek chrześcijańskiej Europy, stanowiący zarazem fundament cywilizacji chrześcijańskiej z dwóch racji. Po pierwsze, przy modelu dwuwładzy w państwach chrześcijańskich jest rzeczą absolutnie niemożliwą, by któraś z tych władz znalazła się w duchowej opozycji do drugiej: Królestwo wewnętrznie skłócone nie może się ostać (por. Mt 12,25) lub by któraś z nich służyła innym wartościom i innemu panu: Nikt nie może dwóm panom służyć (por. Mt 6,24). Po drugie, władza duchowa, by nie była zmuszona przekraczać swych kompetencji, musi mieć wiernego sojusznika w zarządzie rzeczami doczesnymi. Państwo i Kościół muszą wzajemnie i całkowicie na sobie polegać i się uzupełniać we wspólnym budowaniu i strzeżeniu Królestwa Bożego na tym świecie. By ukazać, jak ważna jest zasada pomocniczości państwa dla prawidłowego funkcjonowania organizmu narodu chrześcijańskiego, wspomnę tylko o kwestii administracji państwowej, prawa karnego, obronności itd., leżących w gestii władzy świeckiej, która w tym celu posiada odpowiednie środki i narzędzia. Zerwanie tej zasady oznaczałoby zburzenie całego porządku obowiązującego narody przynależące do cywilizacji chrześcijańskiej. Dla lepszego zrozumienia nieodzowności sojuszu tronu i ołtarza, musimy uświadomić sobie charakter zagrożeń, z którymi borykały się wówczas narody chrześcijańskie. Zagrożenie, to najbardziej widoczne, płynęło nieustannie ze strony plemion barbarzyńskich. W zwalczaniu tego zagrożenia współdziałanie Kościoła i państwa było nieuchronne i nikt tego nie kwestionuje. Obok wroga zewnętrznego nieustannie ujawniał się wróg wewnętrzny – duchowy. Do niego zaliczyć należy wszystkich herezjarchów i inspirowane przez nich herezje. Jednakże o wiele większe zagrożenie duchowe dla chrześcijaństwa płynęło ze strony demonicznych kultów i praktyk, niosących z sobą śmiertelną zarazę dotykającą duszy. Trzeba przy tym odróżnić zagrożenie płynące z wierzeń pogańskich, właściwych dla plemion barbarzyńskich zamieszkujących Europę, od potężnych kultów i rytuałów demonicznych świata antycznego, których nieprzerwanym siedliskiem była Europa południowo-wschodnia i Azja. To drugie zagrożenie, szczególnie niebezpiecznie z racji wyrafinowanych praktyk i uwodzących idei, proponujące ludziom udział w "boskiej", lucyferycznej wiedzy, mocy i władzy, było gorsze od najazdów wrogich armii i wymagało pełnej mobilizacji obronnej od Kościoła i państwa, strzegących razem duchowych granic chrześcijaństwa. Z tej potrzeby zrodziła się Inkwizycja, oskarżana i ośmieszana dzisiaj przez burzycieli starego ładu.

Wrogowie Królestwa Bożego


By uzmysłowić skalę duchowego zagrożenia cywilizacji chrześcijańskiej i konieczność współdziałania Kościoła i państwa w jego zwalczaniu, przytoczę jeden z licznych faktów historycznych. Otóż rycerze Zakonu Templariuszy, założonego w Jerozolimie w 1118 r. dla obrony pielgrzymów, po upadku Królestwa Jerozolimskiego w 1187 r. wracają do Europy i osiedlają się we Francji. Wkrótce stają się potęgą ekonomiczną i zdobywają coraz większe wpływy polityczne na dworach królewskich. Jednakże ich działalność budzi wiele podejrzeń z innych racji. Są wielkim zagrożeniem dla chrześcijańskiej Europy z powodu swych heretyckich poglądów na życie i śmierć Jezusa oraz demonicznych praktyk, polegających na bezczeszczeniu krzyża, uprawianiu czarnej magii, magii seksualnej i kultu szatana. W piątek 13 października 1307 r. król francuski Filip IV Piękny, w porozumieniu z papieżem Klemensem V, przeprowadza nagłą akcję militarną, której celem było uwięzienie Templariuszy. W samym Paryżu zostaje uwięziony wielki mistrz zakonu Jakub de Molay wraz ze 140. rycerzami. Równocześnie dokonano aresztowań członków zakonu na terenie całej Francji. Proces Templariuszy trwał kilka lat. W toku przesłuchań prowadzonych przez Inkwizycję kościelną, której przewodniczył Inkwizytor brat Wilhelm z Paryża, ustalono, że Templariusze w czasie swego pobytu w Palestynie przejęli od ludów Wschodu gnostycką wiedzę i demoniczne misteria, czcząc Lucyfera w posągu zwanym Baphometem. Przedstawiał on skrzydlatego kozła z wielkimi rogami, z pięcioramienną gwiazdą na łbie, siedzącego na ujarzmionym globie jak na tronie. Inskrypcja "Baphomet" czytana wspak, według kryptografii kabały żydowskiej znaczy: ojciec świątyni pokoju wszystkich ludzi. Templariusze czcili zatem w miejsce Boga Ojca, innego ojca (Lucyfera), budowniczego nowej świątyni (nowego ładu), wszystkich ludzi (wymiar globalny). W roku 1310 spalono na stosie 54 Templariuszy, a w 4 lata później zginął na stosie wielki mistrz Jakub de Molay z trzema innymi najbliższymi współpracownikami. Chociaż papież Klemens V bullą Vox clamantis zniósł Zakon Templariuszy, a następnie zakazał pod karą ekskomuniki w jakikolwiek sposób nawiązywać do jego tradycji, to jednak przywleczonej ze Wschodu zarazy okultyzmu nie udało się już z Europy usunąć. Kult Baphometa, nadal szerzony w głębokiej konspiracji przez zbiegłych Templariuszy, odrodził się z całą siłą w Zakonie Różokrzyżowców, sięgającym swymi początkami XV wieku. Przypuszcza się, że ci protoplasci współczesnej masonerii, nieprzejednani wrogowie Kościoła katolickiego, nazwą swą nawiązali do czerwonego krzyża zdobiącego płaszcze Templariuszy. Nota bene jednym z ojców zjednoczonej pod władzą Baphometa Europy był różokrzyżowiec Jan Amos Komeński (1592-1670), zwany też Comeniusem. Pochodził on z Moraw z rodziny husyckiej i oficjalnie przynależał do groźnej sekty Braci Czeskich. Głównie działał w Polsce, w Lesznie, gdzie parał się szkolnictwem, opracowując zasady dydaktyki w zgodzie ze swymi przekonaniami. Obecnie projekt Comenius jest wcielany przez Unię Europejską w polskim szkolnictwie. Spuściznę po Różokrzyżowcach przejęła z czasem masoneria, a sam Comenius uważany jest przez J. Giertycha za jednego z głównych twórców masonerii. Tych parę faktów, podanych w wielkim skrócie, powinno nam uświadomić, jak wielkim zagrożeniem dla cywilizacji chrześcijańskiej, a obecnie dla naszego Narodu jeszcze katolickiego, stanowiły zręby antykościoła, budowane już w średniowieczu przez wyznawców okultyzmu. Zasada bowiem walki o władzę nad światem między dobrem a złem jest zawsze ta sama. Jezus posyła Apostołów z misją poddania pod Jego panowanie wszystkich narodów. Lucyfer działa także w podobny sposób, posyłając na świat swych apostołów okultyzmu z podobnym zadaniem. Walka o dusze ludzkie w razie przegranej jest dla chrześcijan o wiele groźniejsza w skutkach, niż wszystkie krwawe najazdy wrogów zewnętrznych i toczonych w ciągu historii wojen. Czy Kościół i władcy chrześcijańscy w tej walce na śmierć i życie wieczne nie mieli prawa uciekać się do środków ostatecznych, jakimi były tortury i płonące stosy? Jeśli w walce z Saracenami czy Turkami nie przebierano w środkach, mordując setki tysięcy ludzi i paląc ogniem wielkie połacie ziemi wraz z osadami i miastami, to nikt nie podważa słuszności tych działań. Jeśli w walce o wiele bardziej bezwzględnej i straszniejszej, bo duchowej, prowadzonej w obronie narodów chrześcijańskich skazano na śmierć ludzi walczących po stronie Lucyfera, to współcześni tryumfatorzy nowego porządku świata nie znajdują dla tych działań granic potępienia. Zapytajmy się cóż takiego się stało, że w świecie nam współczesnym nastąpiła tak radykalna zmiana nastawienia do Kościoła i narodów chrześcijańskich, a wraz nią przewrotna ocena faktów historycznych.

Dechrystianizacja Europy


Przyjmuje się, że cywilizacja chrześcijańska trwała w Europie od V do XV wieku. Cóż zatem ją zniszczyło? Nie najazdy barbarzyńców, lecz tajne stowarzyszenia i związki osób skupionych wokół Baphometa! Ludzie ci doskonale w nich zorganizowani przenikali stopniowo do władz państwowych i kościelnych, do urzędów i uniwersytetów, zwodzili filozofię i teologię, demoralizowali szkolnictwo, desakralizowali sztukę itd. Wszystko i wszystkich poddawali pod władzę Lucyfera, szerząc, na ile się tylko dało, w danym okresie historii bałwochwalcze misteria, okultyzm, satanizm i wszelki zamęt społeczny. Dziś żyjemy w świecie astrologów, wróżek, magów, uzdrawiaczy, tarota, kabały, pośród wszelkich zwyrodnień seksualnych i równouprawnionych wszystkich religii. Gdyby w naszym czasie żyli i działali Templariusze, cieszyliby się powszechnym uznaniem i szacunkiem, a niejeden z nich dostałby Nobla lub występowałby w telewizji jako wielki humanista i autorytet moralny. Bo dziś już nie ma kto bronić duchowych granic Królestwa Jezusa i chronić ludzi ochrzczonych przed śmiertelnymi wrogami ich życia wiecznego i ich duszy. Za to nauczono ludzi Kościoła katolickiego wstydzić się i przepraszać za struktury i za owoc działań obronnych państw stanowiących niegdyś cywilizację chrześcijańską. Demontaż cywilizacji chrześcijańskiej następował stopniowo, kierowany w sposób przemyślany i metodyczny od przeszło 300 lat przez światową masonerię, która wchłonęła w siebie wcześniejsze i działające do tej pory, niezależnie od siebie, wszelkie twory organizacyjne Antychrysta. Dla tego zwycięskiego pochodu zła barierę nie do przebycia wciąż stanowił sojusz Kościoła i państwa. Jak długo on trwał, tak długo prawo stanowione było zgodne z prawem Bożym, a administracja państwowa wymagała od obywateli przestrzegania norm kościelnych, stosując wobec opornych sankcje. Mimo licznych prób (wystarczy wymienić Rewolucję Francuską) przymierze tronu i ołtarza okazało się dla światowej masonerii twierdzą wyjątkowo trudną do zdobycia. Po wielu latach szturmu pierwszego wyłomu dokonano w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Na mocy pierwszej poprawki do konstytucji z roku 1789 zakazano uznawania religii katolickiej za oficjalną, to znaczy spójną z państwem. Następne zwycięstwo masoneria odniosła we Francji. Na mocy Ustawy o stowarzyszeniach z dnia 2 lipca 1901 r. zlikwidowano we Francji setki klasztorów, a w konsekwencji doprowadzono do zamknięcia tysięcy szkół katolickich. Wkrótce potem na mocy Ustawy o separacji Kościoła od państwa z dnia 9 grudnia 1905 r. pozbawiono Kościół katolicki osobowości prawnej – stan ten trwa do dziś. W roku 1911 wielki mistrz masonerii portugalskiej, Magalhaes Lima, na kongresie masońskim w Rzymie był entuzjastycznie fetowany za wypowiedź: Przez 10 miesięcy naszych rządów uczyniliśmy to, czego inni nie mogli uczynić przez wiele lat. Wypędziliśmy Jezuitów, zlikwidowaliśmy zgromadzenia religijne, wprowadziliśmy prawo rozwodów i oddzieliliśmy państwo od Kościoła. W innych krajach walka jeszcze trwała i dlatego w roku 1922, w czasie zjazdu lóż Wielkiego Wschodu, który odbył się w Genewie, ustalono dalszy program walki z Kościołem, obowiązujący wszystkie loże. W programie tym jeden z sześciu głównych punktów (oprócz popierania organizacji wolnomularskich i teozoficznych, ruchu sekciarskiego oraz zwalczania szkół religijnych) stanowił zapis o dążeniu do rozdziału Kościoła od państwa. Zdawano sobie bowiem sprawę, że Kościół pozbawiony osłony państwa zostanie wyrugowany z życia publicznego.

Działania obronne Kościoła


W obliczu tych ogromnych zniszczeń dokonanych w życiu wielu narodów przez masonerię, chodzi przecież o zbawienie milionów, milionów ludzi, ówczesny Kościół walczył tymi środkami obronnymi, które były w jego dyspozycji. Masoneria została przez papieży dokładnie w licznych encyklikach opisana co do swego lucyferycznego pochodzenia i działania, i wielokrotnie obłożona klątwą. Wszyscy przynależący do masonerii lub ją popierający zostali przez Kościół ekskomunikowani, a sama organizacja na przestrzeni 200 lat została aż 400 razy potępiona przez papieży, co w stosunku do innych sekt stanowi absolutny rekord. Nie mniej zdecydowanie przeciwstawiali się papieże próbom rozdzielenia Kościoła od państwa. Wystarczy wspomnieć encyklikę Vehementer nos, w której papież Pius X potępił rozdział Kościoła od państwa jako zasadę absolutnie fałszywą i niezwykle szkodliwą. Szkodliwość tej zasady jest tej samej natury co działanie sił ciemności. Państwo, które w swym programie działania nie identyfikuje się z chrześcijańskimi wartościami i zasadami życia, z konieczności musi identyfikować się z ideologią lucyferyczną, a tym samym normować życie społeczne obywateli według jej zasad (np. komunizm, faszyzm, liberalizm, globalizm). Ponieważ poza Bogiem chrześcijan istnieje tylko jeden uzurpator – Lucyfer (ukrywa się on pod wieloma imionami, co czyni pozór wielości religii i bóstw), świat, wyłamując się z ram chrześcijaństwa, musi z konieczności dostać się pod jego władanie. Na pytanie: Jak mogli dopuścić do tego zwycięstwa szatana ludzie ochrzczeni?, odpowiadam pytaniem retorycznym: Jak mogli powiesić swego Króla na drzewie krzyża ludzie obrzezani? Zdrada dziesiątków milionów ludzi na przestrzeni ostatnich kilkuset lat, świeckich i duchownych, którzy przystali do masonerii, spowodowała, że we wszystkich narodach dotkniętych laicyzacją państwa następowała detronizacja Jezusa Króla. Dla zobrazowania tego dramatu, który nadal rozgrywa się na naszych oczach, przytoczę kilka wypowiedzi papieskich: – papież Leon XIII, cytując Psalm 2. i słowa Jezusa: Dana Mi jest wszelka władza na niebie i na ziemi, stwierdza, że Jego panowanie musi być najwyższe, absolutne i od nikogo niezależne… i dodaje: Błagać będziemy, by Jezus Chrystus, którego władzy przecież podlegamy, rzeczywiście tę władzę nad nami wykonywał… Wtedy tylko będzie można uleczyć tak wiele ran, przywrócić powagę prawa, zaprowadzić ład i pokój, gdy wszyscy chętnie i z uległością przyjmą panowanie Chrystusa (encyklika Annum sacrum, 1899 r.); – papież Pius XI: Taki potop zła rozlał się w świecie dlatego, iż większa część ludzi odsunęła Jezusa Chrystusa i Jego święte prawa od praktyki swego życia, od rodziny i spraw publicznych…Usunięto Boga, Jezusa Chrystusa, od prawodawstwa i spraw państwowych, i oświadczono, że władza nie pochodzi od Boga, ale od ludzi. To było przyczyną, że zachwiała się sama podstawa władzy (encyklika Ubi arcano, 1922 r.); – papież Pius XI: Dziś, gdy rozkazujemy, by ogół katolików czcił Chrystusa pod imieniem Króla, tym samym uważamy, że podajemy jedno z najskuteczniejszych lekarstw na nasze czasy, a także i na zarazę, która społeczeństwo ludzkie nawiedziła. Zarazą naszych czasów nazywamy tzw. laicyzm, wraz z jego błędami i niegodziwymi dążeniami… Rozpoczęto od zaprzeczenia panowania Chrystusa na wszystkimi ludami. Powoli zrównano religię Chrystusa z religiami fałszywymi i zniżono ją haniebnie do ich rzędu. Następnie poddano ją władzom świeckim… Doprawdy im bardziej pomija się w haniebnym milczeniu najsłodsze Imię naszego Zbawiciela, czy to w zgromadzeniach międzynarodowych, czy w parlamentach, tym głośniej trzeba je wielbić, rozgłaszając wszędzie prawa Jego Królewskiej godności i władzy (encyklika Quas primas, 1925 r.); – papież Pius XI: Gdy jednak w ubiegłym wieku, a także i w naszych czasach podstępne machinacje bezbożnych ludzi doprowadziły do tego, że zaczęto się wyłamywać spod najwyższej władzy Jezusa Chrystusa i wypowiedziano otwartą wojnę Kościołowi, wydając prawa oraz ustawy niezgodne z prawem Boskim i naturalnym; gdy na publicznych zebraniach wołano: "Nie chcemy, żeby On był naszym Królem!" : "Trzeba ażeby Chrystus królował!" (encyklika Miserentissimus Redemptor, 1928 r.); – papież Pius XII: Uważamy za największą powinność Naszego urzędu i największy obowiązek wobec współczesności dać świadectwo prawdzie. (…) A więc głównym złem, z powodu którego świat współczesny popadł w duchowe i moralne bankructwo oraz ruinę, jest niegodziwe i zaiste zbrodnicze usiłowanie, by pozbawić Chrystusa Jego Królewskiej władzy, a także nie przyjęcie nadanego przez Chrystusa prawa prawdy oraz odrzucenie prawa miłości, które jako Boskie tchnienie jest życiodajną treścią i mocą Jego władania. Ratunek i zbawienie dla współczesnego człowieka znajduje się tylko w czci Chrystusa jako Króla, w uznawaniu uprawnień wynikających z władzy, jaką On sprawuje, oraz w doprowadzeniu do powrotu poszczególnych ludzi i całej ludzkiej społeczności do chrześcijańskiego prawa prawdy i miłości (encyklika Summi pontificatus, 1939 r.). Powyższe nawoływania papieskie pozostały w świecie bez echa, a po śmierci Piusa XII umilkły. Europa kierowana przez oświeconych humanistów nadal się jednoczy w imię Baphometa, a cały świat zmierza ku globalizacji – jednego imperium królestwa ciemności.

Dana światu szansa na ocalenie


Na tle tych dziejowych przemian, które ukazałem, dopiero możemy właściwie odczytać posłannictwo S.B. Rozalii Celakówny. Jej wielkie orędzie, skierowane w pierwszym rzędzie do Narodu Polskiego, a wyrażające żądanie Pana Jezusa, jedynego Króla narodu ludzi ochrzczonych, a więc formalnie przynależących do Jego Królestwa, by dokonać Intronizacji, czyli publicznie uznać Go swym Królem, jest przez Boga daną Polsce i światu ostatnią szansą ocalenia. Rozalia w wielkiej wizji dotyczącej zniszczenia świata widzi popękany glob ziemski i gorejącą lawę niszczącą niczym biblijny potop wszystkie kraje i narody, które odmówiły uznania Jezusa swym Królem. Ta scena nie pozostawia niedomówień, a jej autentyczność potwierdzają słowa Pana Jezusa w bardzo licznych Jego wypowiedziach, zapisanych w Ewangeliach. Jest ona ponadto całkowicie zgodna z Apokalipsą św. Jana, a także z ostrzeżeniem przekazanym światu przez Matkę Najświętszą w Fatimie w roku 1917, w czasie wielkiego tryumfu masonerii. Wystarczy zastanowić się, czy Bóg może zachować świat w istnieniu, gdyby ludzkość upodobniła się do Lucyfera? Czy nie groziłby wtedy ludzkości ten sam los co diabłu (zob. Ap 19,19nn)? Jezus Król nabył świat za cenę krwi przelanej i powracając, oczyści swą własność, karząc przeniewierców, bluźnierców i świętokradców. Przed dniem kary dał światu dzień miłosierdzia, czas na opamiętanie się za pośrednictwem św. Faustyny. Dziś przemawia do nas przez S.B. Rozalię Celakównę, wskazując nam ostatnią szansę ratunku – Intronizację. Osoby z kręgów patriotyczno-narodowych, które zajmują się sprawami społeczno-politycznymi mają świadomość, jak wszystkie organy i dziedziny życia naszego Narodu zostały poddane władzy twórców antychrześcijańskiego ładu. Widzą rozpacz w oczach milionów Polaków, oszukanych przez przywódców, ogłupionych przez media, odartych z godności dzieci Bożych, wydziedziczonych z majątku narodowego przez ludzi owładniętych duchem złym. Po ludzku myśląc, z tej opresji duchowej i materialnej, w jakiej znalazł się nasz Naród, nie ma wyjścia. Ale trzeba uwierzyć, że Bóg wszystko może. Trzeba uwierzyć w posłannictwo S.B. Rozalii Celakówny i uchwycić się tej jedynej szansy na nasze ocalenie. Wierzę, że Jezus Król Polski nas obroni i że, zgodnie z obietnicą objawioną wielu świętym polskim XX wieku, wywyższy nasz kraj w potędze i chwale, jeśli tylko wypełni Jego wolę, jeśli dokona Intronizacji. Dlaczego moje nawoływanie kieruję do ludzi świeckich? Nie chcę się żalić na oportunizm władz kościelnych, na opór, jaki wśród wielu duchownych napotyka sprawa uznania Jezusa Królem Polski. Chcę natomiast w kontekście tego, co uprzednio napisałem, ukazać zadanie ludzi świeckich w dziele Intronizacji. Ponieważ Bóg żąda, a należy to do istoty Jego żądania, by Aktu Intronizacji dokonały również władze świeckie, daje to osobom świeckim, a zwłaszcza prowadzącym działalność polityczną, powód i najwyższą rację do zaangażowania się w walkę o uznanie Jezusa Królem Polski. Ukazałem, jak powstawała cywilizacja chrześcijańska, jak ważny dla jej istnienia był sojusz Kościoła i państwa i w jaki sposób ją zniszczono. Przejęcie przez antykościół w swe ręce władzy świeckiej w państwach chrześcijańskich stało się powodem stoczenia się tych narodów z drogi stromej, prowadzącej do tronu Jezusa Króla. Dziś władza świecka stała się ostoją i protektorem duchowego panowania zła nad narodami. Żądanie zatem Boga, w pełni zasadne, by władza świecka ukorzyła się przed Nim w pokornym Akcie Jego Intronizacji, który ma pociągnąć za sobą przywrócenie w państwie ładu Jego Królestwa, jest ultimatum! Niech ta prawda przynagla zwłaszcza osoby, które poczuwają się do odpowiedzialności za los naszego kraju, w dążeniu do odrestaurowania Królestwa Bożego w naszej Ojczyźnie. Na wstępie niniejszych rozważań oświadczyłem, że Intronizacja prowadzi do jawnej konfrontacji z ludźmi i strukturami przeciwnymi Królestwu Bożemu. Sami dobrze widzicie palącą potrzebę wyzwolenia Polski spod ich wpływu. Trzeba odsunąć od władzy ludzi, którzy zdradzili Chrystusa, niezależnie od tego, czy noszą garnitur czy sutannę, czy swe szaty zdobią fartuszkiem, czy purpurą. Trzeba oczyścić Królestwo Maryi z bałwochwalstwa, z niesprawiedliwości społecznej, z zakłamania, by w ten sposób przygotować drogę do tronu Polski dla Jezusa Króla. Intronizacja bardziej niż woda święcona sama z siebie ujawni zdrajców. W tej walce nie tylko o doczesność, ale także o szczęście i życie wieczne, niech przykładem dla nas będzie osoba świecka, na pozór nic nie znacząca, skromna pielęgniarka, Służebnica Boża Rozalia Celakówna.



Źródło: http://www.fronda.pl/pawello2482/blog/intronizacja_jezusa_chrystusa_na_krola_polski

Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego