Menu główne
Oddała życie za Eucharystie
Poniżej przedstawiona historia została napisana przez jej świadka, a zarazem uczestnika, którym byt katolicki kaptan-
"...Ukląkłem na miejscu udzielania komunii i modliłem się, w oczekiwaniu na kolejne zdarzenia. Za każdym razem, gdy słyszałem jakiś hałas w kościele lub głośny rozkaz na ulicy, liczyłem się z bliską śmiercią. Lecz nic szczególnego nie zdarzyło się tamtego dnia. Nazajutrz przeżyłem niespodziewaną wizytę. "Policja" -
Miesiące mijały, a ja zacząłem przyzwyczajać się do komunistycznego reżimu. Lecz nie potrwało to długo... Pewnego letniego popołudnia, do szkoły przyszedł inspektor w towarzystwie czterech żołnierzy. Weszli do sali bez pukania. Czasy zmieniły się dla Chin -
Sprowadzono ojca dziewczynki z rękoma związanymi z tyłu. W międzyczasie, kościół wypełnił się. Ojcu kazano stanąć na prawo przy balaskach, w ten sposób, aby dokładnie widział córkę, którą przyprowadzono na miejsce udzielania komunii. Inspektor zamruczał coś do samego siebie, a potem głośno przemówił: "Nauczono was, że Bóg wasz jest wszechmogący i że przebywa tu w tabernakulum. Oto pokaże wam teraz, jak was oszukiwano. On nie może zupełnie nic! Zaraz zostanie zmiażdżony pod naszymi butami i nawet nie piśnie!" Żołnierze rozwalili drzwiczki tabernakulum jedną salwą strzałów. Zapanowało kamienne milczenie. Inspektor wziął puszkę, otworzył ją i wysypał wszystkie hostie na posadzkę w prezbiterium. "Podeptać ich Boga! -
W ciemności mojego "więzienia" straciłem poczucie czasu. Modliłem się, spałem, odczuwałem głód i bolała mnie głowa. Panowała wokół mnie śmiertelna cisza. Przypuszczam, że był to ranek, kiedy nagle usłyszałem jakby ciche otwieranie drzwi. I kogóż ujrzałem przez dziurkę od klucza? Moją małą dziewczynkę, która z wahaniem podążała w stronę prezbiterium. Skupiona, zatrzymała się, popatrzyła wokoło, zrobiła jeszcze kilka kroków, uklękła i z szacunkiem podniosła językiem jedną hostię, spożywając ją. Gdy się podniosła, złożyła ręce i z zamkniętymi oczyma modliła się... Potem wstała i znikła. Prawie identyczna scena powtarzała się co ranek, będąc dla mnie jedynym pocieszeniem w mej ciemnej kryjówce. Z niecierpliwością oczekiwałem ranka, kiedy dziewczynka znowu przyjdzie spożyć kolejną z hostii. Piękno jej dziecięcej sylwetki, rozpromienione oczy i jej pełne nieśmiałości kroki wprowadzały mnie w prawdziwy zachwyt. Ileż razy jeszcze ją ujrzę? Lecz pewnego ranka, kiedy po komunii modliła się swoim zwyczajem, brutalnie otworzyły się drzwi. Rozległ się najpierw dziki okrzyk, a potem strzał. Dziewczynka, wspierając się na rękach, powoli osuwała się na posadzkę. Zbierając ostatnie siły, przyjęła językiem jeszcze jedną ze sprofanowanych hostii. Żołnierz stanął nad nią i przyglądał się pilnie. Po raz ostatni usiłowała się podnieść i złożyć ręce do modlitwy, lecz bezwładnie upadła. Po kościele rozległo się głuche uderzenie jej głowy o posadzkę. Żołnierz wlepił wzrok w jej martwe ciało, potem popatrzył na rozsypane hostie i z ciężkim krokiem opuścił świątynię.
Gdy kontemplowałem jeszcze ciało młodziutkiej męczennicy, znienacka otwarły się drzwi komórki. Ten sam żołnierz, który przed chwilą zastrzelił dziewczynkę, oznajmił mi, że jestem wolny. Zdziwiony, podziękowałem i natychmiast pośpieszyłem do prezbiterium. Ledwo zdążyłem uklęknąć przed martwym ciałem, a oto żołnierz stał już nade mną. "Gdyby w każdej miejscowości była taka dziewczynka -
Tłumaczył ks. Andrzej Trojanowski T.Chr.